Dlaczego kłamiemy?
Czy wiecie, że każdy człowiek kłamie przynajmniej 2 razy dziennie? Robimy to w różnym stopniu i w różnym celu, ale jednak robimy. Dodatkowo zdarza nam się i to nierzadko, że żyjemy w jakimś kłamstwie czy iluzji. “Ułatwia” nam to funkcjonowanie w rzeczywistości, ale kiedy zderzamy się ze ścianą okazuje się, że mit w jakim żyliśmy nie ma zbyt wiele wspólnego z prawdą. W zrozumieniu mechanizmów kłamstwa pomogła mi książka “Kłamstwa którymi żyjemy” Jona Fredericksona.

Autor (znany psychoterapeuta) pokazuje jak i dlaczego kłamiemy w swoim życiu. Jako podstawową odpowiedź Frederickson podaje:
Dlaczego wszyscy się okłamujemy? Bo nasze własne życzenia są dużo łatwiejsze do zaakceptowania niż rzeczy, które dzieją się naprawdę
Czy masz doświadczenie dawania kolejnej i kolejnej szansy osobom, które Cię zawodzą? Ja tak. Dzwonisz do kogoś, piszesz z nadzieją na zmianę, ale nie przyjmujesz, że być może w tej relacji trzymają Cię tylko wspomnienia i oczekiwania, że kiedyś będzie lepiej. Czasem najzdrowsze jest odpuszczenie, powiedzenie sobie, że nie będę miał już oczekiwań. Jeśli uda się naprawić tą relację to dobrze, jeśli nie, to idę dalej. Bardzo ciężko jest przyjąć, że nic może się w tej materii nie zmienić. Kiedy zmarł mój tata, z którym miałem trudny kontakt, oprócz tego, że odczuwałem stratę doświadczyłem też końca nadziei na to, że coś się w naszej relacji poprawi. Nie wiem co było trudniejsze.
Innym sposobem swoistego rodzaju okłamywania jest nasza fasadowość. Dobrym tego przykładem jest kreowane przez nas życie w social mediach, które bywa życiem wyidealizowanym. Ktoś powiedział, że żyjemy tam (w internecie) niczym avatary. Nasza codzienność często odbiega od tego co pokazujemy na facebooku czy instagramie. Pozbawiona jest filtrów, albo “stockowych” zdjęć. Bardzo niewiele osób wie jacy jesteśmy naprawdę, jakie mamy nieidealne życie. Okazuje się czasami, że pierwszą osobą, która poznaje prawdziwe oblicze jest psychoterapeuta.
“Musimy zrezygnować ze złudzeń, którymi żyliśmy, a to niełatwe. Często popełniamy błąd, i zamiast ze złudzeń rezygnujemy z własnego, prawdziwego życia”
– pisze Frederickson.
Czasem dajemy się wtłoczyć w jakąś rolę, którą gramy przez całe życie. Jakie było dla mnie zaskoczenie, kiedy przeczytałem pierwszy raz w życiu o koncepcji ofiary u Rene Girarda. Zobaczyłem obraz siebie i przerażenie związane z tym, że nie jestem w stanie uwolnić się z tej roli. Dziś po wielu latach od tego zderzenia widzę, że jest jej we mnie coraz mniej, ale ciężko się z nią rozstać. Dlaczego? Bo daje ona profity w postaci skupienia się na sobie. Wiem jednak, że nie chce w niej tkwić. To wymaga sporo pracy.
Zmierzenie się z prawdą o sobie nie jest łatwe. Nie ma w tym prostych rozwiązań. Najczęściej wiąże się z bólem, rozczarowaniem, pogrzebaniem nierealnej nadziei. Nagrodą za trud jest jednak możliwość życia w autentyczności i prawdzie. Biorąc odpowiedzialność za swoje życie dajemy sobie szansę na przeżycie go właściwie. Lektura tej książki jest jak lodowaty prysznic, który przynosi uzdrowienie. Autor dzieli się swoimi doświadczeniami z gabinetu terapeutycznego, dzięki którym czytelnikowi łatwiej się odnaleźć. Nie oszukujmy się, wszyscy żyjemy w iluzji, złudzeniach, zaprzeczeniu czy kłamstwie. Od nas także zależy czy wkroczymy na ścieżkę poszukiwania prawdy o sobie. Sam jestem na niej od kilku lat, rzadko jest przyjemnie, ale owoce są warte drogi jaką przeszedłem.
Zapraszam także Ciebie!
Książka ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa W drodze.